Urlop: przywilej czy prawo?
W większości krajów Unii Europejskiej wymiar urlopu, jaki przysługuje pracownikom, oscyluje w okolicach 25-30 dni. Rekordem może się tu pochwalić Francja, gdzie liczba dni urlopowych jest najwyższa w całej wspólnocie. W większości przypadków pracownicy mają także możliwość skorzystania z płatnego zwolnienia lekarskiego, dwóch dni wolnych w tygodniu, a liczbę godzin, jakie mogą przepracować, ściśle określa prawo pracy.
Nieco inaczej wygląda to w Stanach Zjednoczonych. Nie ma tam żadnego odgórnego prawa, które narzuca pracodawcy zapewnienie pracownikom określonej liczby dni urlopowych. Stany to kraj, którego potęga ma swoje podłoże między innymi w kulturze kapitalizmu i ciężkiej pracy oraz zasadach niekoniecznie uczciwych wobec pracowników. Oczywiście nie jest to jedyny czynnik potęgi Ameryki, ale z pewnością miał wpływ na rozwój tego kraju. Zwykle urlop w USA waha się pomiędzy 10 a 20 dniami, jednak może się różnić w zależności od pracodawcy. 20 dni nie wydaje się takie złe. Rzeczywiście, brzmi to przyzwoicie, ale należy pamiętać, że w USA większość pracowników nie ma możliwości skorzystać z płatnego zwolnienia lekarskiego. Wiem, co teraz pomyślicie. Co ma piernik do wiatraka? Ma tyle, że posiadając do wykorzystania 10 dni urlopowych w roku bez możliwości pójścia na płatne zwolnienie lekarskie, bardzo wielu pracowników urlopu i tak nie wykorzysta zgodnie z jego przeznaczeniem czyli na wypoczynek. Bardzo często urlop jest wykorzystywany na wypadek choroby. Druga możliwość jest taka, że chory pracownik będzie chodził do pracy pomimo choroby, bojąc się stracić dni urlopowe. Istnieje co prawda coś takiego jak urlop chorobowy, zwykle jednak jest niepłatny.
Oczywiście nie można generalizować, dlatego trzeba zaznaczyć, że amerykańscy pracodawcy w przypadku dłuższych problemów zdrowotnych mogą zaoferować pracownikowi płatny urlop w zamian za urlop chorobowy, ale zwykle potrącają za to ze świadczeń chorobowych lub urlopowych.
Postanowiłam wziąć na tapet właśnie Stany Zjednoczone, by omówić kwestię ulopów, bo bardzo często są w naszych oczach idealizowane. Oczywiście ta tendencja się zmienia wraz ze wzrostem świadomości społeczeństwa, jednak nadal warto mieć na względzie, że nie ma krajów doskonałych. Oczywiście Stany mają też dobre strony i bardzo prawdopodobne, że jest ich nawet więcej niż tych złych, ale pod względem dbania o prawa pracowników, mogłyby się sporo od Europy nauczyć.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w Chinach, gdzie w zależności od stażu pracy można mieć ustawowo 15 dni wolnych od pracy. Żeby być uczciwym, należy dodać, że dodatkowe dni wolne przysługują z okazji świąt państwowych, w przypadku wyjątkowych osiągnięć pracownika czy dużej ilości wyrobionych nadgodzin. W teorii brzmi to nawet nieźle. Tylko, że teoria mówi swoje, a życie często ją brutalnie weryfikuje. Wielu chińskich pracowników, szczególnie w najniższym sektorze zatrudnienia jak chociażby pracownicy fabryk, to ludzie niewykształceni. Bardzo często zwyczajnie nie znają swoich praw. Z kolei pracodawcy tę niewiedzę skwapliwie wykorzystują na swoją korzyść. Kolejną sprawą jest mentalność Chińczyków, która jest zupełnie inna od mentalności Europejczyków. Świetnie podsumowała to Weronika Truszczyńska, youtuberka, która już od lat mieszka w Chinach i zajmuje się nimi zawodowo, w swoim filmie w serwisie YouTube, słowami: „Gdyby w Chinach był czterodniowy tydzień pracy, to każdy Chińczyk miałby dwie prace”. I znów uczciwość nakazuje zaznaczyć, że od tej tendencji z pewnością są odstępstwa, bo Chiny to ogromny, zróżnicowany kraj, o niezwykle złożonej kulturze i historii. Nie sposób więc wrzucić wszystkich do jednego worka i zapewne byłoby to wielce krzywdzące. Z pewnością inne warunki pracy będzie miał uzdolniony prawnik, pracujący w centrum Szanghaju, a inne pracownik najniższego szczebla w fabryce ubrań. Weronika Truszczyńska również słusznie zaznaczyła, że coś takiego jak weekend to wymysł Zachodu. W Azji wcale nie jest on oczywistością.
Woda pitna w kranach
Wyobraź sobie, że siedzisz w domu i nagle zachciewa Ci się pić. Kierujesz więc kroki do kuchni, nalewasz wody z kranu i gasisz pragnienie. Nic prostszego prawda? No, chyba że jesteś mieszkańcem Afryki Subsaharyjskiej lub północnych Indii, wtedy sprawy mają się nieco inaczej. Problem z dostępem do wody pitnej jest także w wielu rejonach Bliskiego Wschodu.
Jak podaje National Geographic w artykule z 23 marca 2023 roku, 2 miliardy ludzi na świecie nie ma dostępu do wody pitnej w swoich domach. Problemem jest zarówno fizyczny brak wody, jak i brak możliwości budowania bezpiecznych studni i kanalizacji. Łatwo się domyślić, że wynika to przede wszystkim z przyczyn ekonomicznych. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale na świecie wciąż jest mnóstwo ludzi, którzy nie mają możliwości wykąpać się w domu czy chociażby umyć rąk. Jeśli możliwość odpoczynku podczas urlopu w Europie uznajemy za oczywiste prawo, to co powiedzieć o dostępie do wody? Mimo to na Ziemi wciąż są miejsca, gdzie tak podstawowe potrzeby życiowe nie są zaspokajane.
Brak dostępu do wody pitnej w domu to nie tylko dyskomfort czy zwyczajne utrudnienie. To realne zagrożenie życia i nie mam tu na myśli jedynie śmierci z powodu odwodnienia. Deficyt wody pitnej, a co za tym idzie brak możliwości zachowania higieny, może skutkować rozwojem wielu chorób zakaźnych. Inne skutki, jakie może nieść za sobą niedobór wody pitnej, to klęski głodu, pożary, a nawet może to powodować konflikty zbrojne.
W tym miejscu, po raz kolejny, dla przyzwoitości zaznaczam, żeby nie patrzeć na Afrykę, Bliski Wschód czy Indie wyłącznie przez pryzmat braku wody. To miejsca, które podobnie jak Chiny czy Stany Zjednoczone są o wiele bardziej zróżnicowane, niż nam się wydaje. Jednak nierówności społeczne i nierówne szanse, z jakimi boryka się nasz świat, to temat wart dyskusji. Oczywiście wszyscy wiemy, że dyskutowanie jeszcze niczego nie zmieni, ale budzi świadomość społeczną, a to pierwszy krok do zmian. Biorąc pod uwagę, że zasoby wody pitnej stanowią zaledwie 2,5% wszystkich zasobów wody na kuli ziemskiej, warto podejmować ten temat. Jeśli nie dla obecnych pokoleń, to dla przyszłych.
Nie ma to, jak Europa
Czy Europa to najlepsze miejsce do życia na ziemi? Nie śmiałabym próbować odpowiedzieć na to pytanie. Każdy kraj i kontynent mają swoje wady i zalety. Jednak o tym, jak bardzo jesteśmy uprzywilejowani na tle wielu krajów świata, można mówić bez końca. Ilość dni wolnych w pracy czy dostęp do wody pitnej to tylko dwa przykłady. Pozostają jeszcze takie kwestie, jak: dostęp do bezpłatnej edukacji, ochrona zdrowia, możliwość względnie taniego podróżowania i wiele innych. Świadomość życia w uprzywilejowanym kraju z pewnością skłania do refleksji i pokory.
Źródła
[…] więcej faktów o Europie zapraszam do tego artykułu mojego […]