Kłamstwa o Auschwitz – czyli co jest nie tak z książką „Tajemnica z Auschwitz” Niny Majewskiej-Brown

Kwestia obozów koncentracyjnych od niemal osiemdziesięciu lat stanowi intrygujący temat dla pasjonatów historii. Przed zgłębiającymi tę materię pojawia się często pytanie, skąd czerpać odpowiednią wiedzę? Osobom, które dopiero zaczynają zapoznawać się z historią obozów koncentracyjnych, polecam wspomnienia samych więźniów, np. „Pięć lat kacetu” Stanisława Grzesiuka lub „Raport Witolda” spisany przez Witolda Pileckiego. Jednak i w tym przypadku warto, by zaczerpnięta z nich wiedza była uzupełniona o opracowania naukowe.

Historia kacetów jest zbyt złożona, aby w zdobywaniu wiedzy polegać na doświadczeniach pokazanych z perspektywy jednego człowieka. Poszczególne obozy różniły się od siebie w zależności od swojej roli a nawet konkretnego okresu. KL Auschwitz-Birkenau dla więźnia przywiezionego po Powstaniu Warszawskim, przedstawiał już zupełnie inny obraz obozowej rzeczywistości, niż dla tego, który przyjechał do obozu na początku jego funkcjonowania. Z kolei obozu koncentracyjnego Bergen-Belsen w którym nigdy nie było komór gazowych, nie można zrównać z obozem zagłady, jakim był ten w Sobiborze. 

Pod publiczkę

Wybór odpowiedniej lektury o tematyce historycznej zawsze jest istotny. Jednak w przypadku historii obozów koncentracyjnych i obozów zagłady ma on szczególne znaczenie. Jest to temat tak delikatny, że absolutnie nie ma tu miejsca na jakiekolwiek niedopowiedzenia czy fantazjowanie. Niestety w ostatnich latach wśród autorów coraz częściej pojawia się tendencja do pisania niestworzonych historii na temat obozów oraz (o zgrozo!) do romantyzowania tego fragmentu dziejów Europy.  Samo umiejscowienie fikcyjnej historii w danym okresie i miejscu, to nie jest jeszcze największy problem, chociaż dzieje obozów koncentracyjnych już same w sobie są tak tragiczne, że naprawdę nie trzeba tu nic dodawać, żeby wzbudzić emocje w czytelniku. Największe zażenowanie odczuwam, kiedy czytam powieść, która jest jedynie w niewielkim stopniu inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, ale i tak na jej okładce autor z dumą umieścił napis: Historia Prawdziwa. Tego typu zabiegi to metaforyczne naplucie w twarz wszystkim ofiarom obozów koncentracyjnych i obozów zagłady oraz wykorzystywanie tragedii milionów ludzi dla własnych korzyści. Jest to wręcz odrażający zabieg, który nie ma nic wspólnego z pragnieniem upamiętnienia ofiar obozów. Tu chodzi jedynie o przyciągnięcie uwagi czytelników, a co za tym idzie – łatwiejszy zarobek.

Niestety nie inaczej jest w przypadku publikacji Niny Majewskiej-Brown „Tajemnica z Auschwitz”. Pomijam już to, że autorce zdarza się pomylić poszczególne daty, miejsca i osoby, bo książka zawiera o wiele poważniejsze błędy. 

Kontro(wersje)

Majewska-Brown opisuje historię pani Stefanii Budniak, która trafiła do Auschwitz w wyniku aresztowania w leśniczówce w Kobielach Wielkich. Autorka za całe zło, jakie spotkało panią Stefanię, obwinia jej męża czyli słynnego dowódcę oddziału partyzanckiego ziemi radomszczańskiej – Floriana Budniaka ps. „Andrzej”. Stefania i Florian Budniakowie to ludzie, którzy rzeczywiście żyli w czasach wojny. Prawdą jest też to, że pan Florian walczył w partyzantce oraz, że pani Stefania była więźniarką obozu koncentracyjnego. I tu kończy się spójność treści książki z prawdą historyczną, a zaczynają się dziwne teorie i fantazjowanie pani Niny.

Wszystko spisane jest na podstawie wspomnień córki państwa Budniaków. Trzeba jednak zaznaczyć, że pani Ewa w momencie opisywanych wydarzeń miała 3 lata. Siłą rzeczy nie może zbyt wiele pamiętać z tego okresu, a żaden inny członek rodziny nie potwierdza jej wersji. 

„Sugeruje się w książce, że to SS-man pomógł mojej babci przejść przez Auschwitz. Jest to wątek nieprawdziwy. Ta narracja wypłynęła od jednego członka naszej rodziny, siostry mojej babci. Nikt z pozostałych członków rodziny, z którymi utrzymuję kontakt, nie zgadza się z przesłaniem tej książki” – mówił w 2020 roku dla radia Poznań Paweł Bugajski – prawnuk Stefani i Floriana Budniaków. 

Według Majewskiej-Brown Florian Budniak jako mąż, ojciec i głowa rodziny nie powinien zajmować się partyzantką, tylko pilnować tego, żeby jego bliskim nie stało się nic złego. Brzmi to nawet sensownie, dopóki nie zdamy sobie sprawy z tego, że praktycznie wszyscy żołnierze podziemia mieli kogoś bliskiego. Walka z okupantem zawsze wiązała się z ryzykiem, ale zadajmy sobie pytanie – dlaczego Polacy sięgali po broń? Czy robili to, bo im się nudziło? Może nie mieli nic lepszego do roboty? Czy motywowało ich pragnienie rozgłosu i podziwu? Oczywiście, że nie i chciałabym, żeby w tym tekście to jasno wybrzmiało: Polacy walczyli z Niemcami, bo nie mieli innego wyjścia. Jeśli komuś wydaje się, że gdyby po zajęciu Polski przez Niemcy ci okropni żołnierze podziemia się nie buntowali, wszyscy żylibyśmy teraz we wspaniałej polsko-niemieckiej utopii, to niech przemyśli to jeszcze dziesięć razy, a potem jeszcze ze dwa razy, dla pewności, że wszystko dobrze przemyślał. Plany Hitlera wobec narodu polskiego były dość jasne. Polacy mieli zostać poddani eksterminacji zaraz po Żydach, Romach i Sinti, będąc poprzednio wykorzystanymi jako tania siła robocza. Dla jasności słowo „eksterminacja” oznacza dosłownie wymordowanie. Świadczą o tym chociażby pacyfikacja Zamojszczyzny, przymusowe wysiedlenia Polaków z terenów włączonych do III Rzeszy, wywożenie Polaków na roboty przymusowe do Niemiec czy w końcu do obozów koncentracyjnych. 

Na jakiej podstawie?

Idąc tokiem myślenia pani Majewskiej-Brown, Polacy powinni siedzieć cicho i potulnie czekać, aż przyjdzie ich kolej na wywózkę do obozów. Ewentualnie walką powinni zajmować się jedynie tacy, którzy nie mieli nikogo bliskiego. Obawiam się, że w takiej okoliczności zasoby ludzkie byłyby tak nieliczne, że Państwo Podziemne zamiast armii mogłoby powołać jedynie „Klub marzycieli o wolności”. Ponadto Polacy wstępowali do Armii Krajowej nie tylko dla siebie. Robili to także dla swoich bliskich, żeby ich dzieci mogły żyć w wolnym kraju i być bezpieczne. Jeśli to nie świadczy o ogromnych pokładach empatii, to nie mam pojęcia, jakie wymagania trzeba spełnić, żeby nie być przez Ninę Majewską-Brown zaklasyfikowanym do grona egoistów. Moim zdaniem jest to logiczne, ale widocznie niektórym ciężko to zrozumieć.

Oczywiście nie można kategorycznie stwierdzić, że wszyscy żołnierze podziemia byli kryształowi i nie można im nic zarzucić, bo to nigdy nie jest tak, że historia jest czarno-biała. Jednak motywem większości z nich było to, żeby oni sami i następne pokolenia mogły żyć w wolnym kraju. „Za wolność naszą i waszą” – przychodzi na myśl słynne hasło Powstańców Styczniowych, które było również powszechnie używane przez Powstańców Warszawskich. Za to należy im się najwyższy szacunek. Tak samo było w przypadku rodziny Budniaków. Wbrew temu, jak pokazuje nam autorka, Stefania i Florian Budniakowie stanowili zgodne małżeństwo, a walka z Niemcami była ich wspólną decyzją. Potomkowie Budniaków do dzisiaj muszą walczyć o to, żeby oczyścić dobre imię swojego dziadka. 

Przedstawienie Floriana Budniaka jako egoisty dlatego, że stanął do walki z okupantem, czym naraził swoją żonę na represje, to i tak nie jest nie jest najgorszy element tej książki. Jeszcze bardziej bulwersującą kwestią jest wątek rzekomego uczucia, jakie miało się zrodzić w obozie pomiędzy panią Stefanią a… SS-manem z Auschwitz, niejakim Jurgenem, co brzmi jak wyjątkowo niesmaczny i żenujący żart. Jednak ten wątek naprawdę pojawił się w książce. Powiedzmy sobie jasno – w Auschwitz nie było dobrych SS-manów. Po pierwsze SS to nie był Wehrmacht, raczej nie wcielano tam ludzi siłą. SS to były elitarne jednostki. Żeby się do nich dostać, trzeba było spełnić określone warunki i przejść szereg szkoleń. Przede wszystkim jednak, były to jednostki dla fanatyków. To nie SS starało się o pozyskanie jak największej liczby członków. To poszczególni kandydaci musieli udowodnić, że są godni nosić na pasku hasło „Moim honorem jest wierność”, które stanowiło motto całej formacji. 

Natomiast Jurgen w „Tajemnicy z Auschwitz” przedstawiony jest jako zaledwie trybik w wielkiej maszynie zagłady, który w gruncie rzeczy był dobrym człowiekiem. Miało nie być w nim takiego okrucieństwa, jakie zwykle kojarzy się z żołnierzami pełniącymi służbę w obozach koncentracyjnych. Zdrowa logika i przytoczone przeze mnie wyżej argumenty, każą wątpić czy taki obraz SS-mana w Auschwitz był w ogóle możliwy.

Majewska-Brown w swojej książce przedstawia Floriana Budniaka jako szowinistycznego męża, który z egoistycznych pobudek naraża życie własnej rodziny. Jednak Pani Stefania nie była ofiarą swojego męża, który, jak ujęła to autorka, prowadził „męską wojnę”. Pani Stefania była ofiarą nazistów i zbrodniczego systemu. 

„Tajemnica z Auschwitz” to książka, której kłamliwość jest o tyle perfidna, że zarówno pani Stefania, jak pan Florian, już nie żyją. W związku z tym nie mają żadnej możliwości, by obronić się przed oszczerstwami ze strony Niny Majewskiej-Brown, a czytelnicy nie mają możliwości skonfrontowania jej powieści z ich relacją. W książkach o tak poważnej tematyce zawsze powinno znaleźć się miejsce na wyraźne pokazanie, kto był oprawcą a kto ofiarą. Tego w powieści Niny Majewskiej-Brown niestety zabrakło. 

Tego typu zabiegi stosowane przez autorów to nie tylko żenujące zjawisko. Jest to wręcz niebezpieczne, bo w przyszłości przez te i podobne wymysły wypisywane na temat obozów koncentracyjnych, skutki mogą być takie, że następne pokolenia, które będą dowiadywać się o historii drugiej wojny światowej, będą postrzegać ofiary obozów, jako mało wiarygodne. Do tego nigdy nie wolno dopuścić. Książka pani Niny Majewskiej-Brown na pewno spodoba się osobom, które lubią żerować na tragedii obozów koncentracyjnych i obozów zagłady, w celu poszukiwania sensacji. Jeśli ktoś należy do tych osób, ta książka na pewno przypadnie mu do gustu. Natomiast jeśli komuś leży na sercu prawda historyczna i pamięć o ofiarach obozów koncentracyjnych, to sugeruję trzymać się z daleka od „Tajemnicy z Auschwitz” autorstwa Niny Majewskiej-Brown. 

Nina Majewska-Brown – „Tajemnica z Auschwitz”, 2019

Źródła: 

Ryszard Sodel: Pacyfikacja Zamojszczyzny – Historia z IPN – Instytut Pamięci Narodowej 

Generalny Plan Wschodni – Archiwum II Wojny Światowej (iz.poznan.pl) 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

POPULARNE ARTYKUŁY