Marcin Szypszak 
Poniedziałkowy pojedynek rozpoczął się po myśli gospodarzy. Barcelona wyszła na prowadzenie 22. min. Bramkę na 1 do 0 strzeli Fermin.
Ale z biegiem czasu to goście dochodzili do głosu. Walencja nie zamierzała łatwo sprzedać skóry. Najpierw celnie strzelił Duro, później Pepelu i zrobiło się 1 do 2. Zszokowani kibice gospodarzy nie dowierzali. Powiedzieć, że zapachniało sensacją, to nic nie powiedzieć… Ale dalszą część meczu ustawiła sytuacja z doliczonego czasu gry pierwszej połowy. Czerwoną kartkę zobaczył bramkarz gości, Mamardashvili.
Druga połowa, to zupełna dominacja gospodarzy. Barcelona zaciekle atakowała. W 49 minucie te ataki przyniosły wyrównanie. Piłkę głową skierował do bramki Robert Lewandowski.
Widać było, że Polak jest zmotywowany, szukał kolejnych goli. Piłka nie chciała jednak wpaść do bramki „nietoperzy”. Wreszcie przyszła 82 minuta. Uderzenie głową i bramkarz gości był bezradny.
Po raz trzeci Lewandowski trafił w 93 minucie. Przepiękne uderzenie z rzutu wolnego. 4 do 2.
Do końca meczu wynik nie uległ zmianie. „Barca”, dzięki zwycięstwu wróciła na drugie miejsce w tabeli La Liga.
