Max Verstappen z kolejnym już zwycięstwem. Czy to się kiedyś skończy?
Wczorajszy wyścig, podobnie jak osiem ostatnich, zakończył się tak, jak większość z nas przewidywała. Max Verstappen zdobył pierwsze miejsce, odbierając kolejny skrawek nadziei na emocjonujący sezon. „To był fantastyczny weekend zarówno dla całego zespołu, jak i dla mnie” – oznajmił w wywiadzie po wyścigu trzykrotny mistrz świata Max Verstappen, dodając także: „Mieliśmy bardzo dobre tempo, którym dobrze zarządzaliśmy, utrzymując przestrzeń za sobą”. Max Verstappen jest bardzo pewny siebie oraz swojego bolidu. RedBull w tym sezonie dostarczył mu po raz kolejny fantastyczną maszynę, co pokazuje także rewelacyjny finisz jego kolegi z zespołu – Pereza, który zajął drugie miejsce. W najbliższej przyszłości absolutnie nic nie wskazuje na możliwość zagrożenia RedBullowi ze strony którejś z ekip. Najbliżej jest cały czas Ferrari, jednak nadal za daleko.
Charles Leclerc na trzecim miejscu
Charles Leclerc zameldował się na podium, jednak tylko na trzecim miejscu. Oczekiwania Tifosi, by stworzyć konkurencję dla RedBulla znów nie zostały spełnione. Ferrari, choć jest drugim najszybszym zespołem w stawce, nadal nie jest w stanie nawet stworzyć pozorów walki o pierwsze miejsce w wyścigu. Charles Leclerc w wywiadzie po wyścigu przyznał: „Zgarnęliśmy tyle punktów, ile tylko było możliwe” – to pokazuje, że w zespole z Maranello nastroje nie są już do końca bojowe. Mają oni głęboką świadomość, że Max Verstappen jest na dużo wyższym poziomie w tej konkurencji, a oni sami starają się jedynie maksymalizować zysk z każdego wyścigu. Jedni mogą zarzucić, że to poddanie się i odpuszczenie sprawy. Jednak na chwilę obecną przewaga RedBulla jest na tyle duża, że trzeba skupić się zamiast na walce, to na stworzeniu okazji do walki.
Kierowca dnia – Oliver Bearman!
Najmłodszy kierowca w historii Ferrari zaliczył swój debiut w Formule 1. Oliver Bearman, bo o nim mowa, w swoim pierwszym wyścigu uzyskał naprawdę imponujący wynik – siódme miejsce. Oczywiście jechał on drugim najszybszym bolidem w stawce, jednak biorąc pod uwagę okoliczności w jakich się znalazł (nagłe, wymuszone zastąpienie niedysponowanego Carlosa Sainza), to śmiało można powiedzieć, że chłopak dał radę! Zaledwie osiemnastoletni Oliver Bearman startując z P11 uzyskał w wyścigu kilka pozycji, co pokazało nam wszystkim, jak wielki talent może w nim tkwić. Dodajmy do tego, że tor jest jednym z najtrudniejszych w kalendarzu, co również zasługuje na gesty uznania w kierunku Brytyjczyka. Fani także docenili jego wysiłek i w głosowaniu na kierowcę dnia, uzyskał on prawie 50% głosów! Ciężko stwierdzić, kiedy teraz dostanie on kolejną szansę pokazania się w F1, jednak wczoraj pokazał nam, że któregoś dnia może zagościć na stałe w stawce.
Niekonwencjonalna strategia Haasa
Kevin Magnussen podczas wyścigu otrzymał aż… 20 sekund kar! Taka liczba całkowicie przekreśla szansę na dobry rezultat wśród bolidu walczącego w środku stawki. Jednak to nie oznacza słabego wyniku dla całego Haasa. Wręcz przeciwnie! Zespół, wiedząc że Magnussen nie ma szans na walkę w wyścigu, nakazał mu blokowanie bolidów jadących za nim. To umożliwiło jego partnerowi z zespołu – Nico Hulkenbergowi na dojechanie w punktach. Wprawdzie 10 miejsce, jakie zajął Niemiec, to pozycja z zaledwie jednym punktem przyznawanym za wyścig, jednak zawsze lepsze to niż nic.
Polecamy: Max Verstappen znów niedościgniony. W kwalifikacjach nie zagroził mu Charles Leclerc
Dramatu Alpine ciąg dalszy
Pierre Gasly do wyścigu startował z P18, jednak już na pierwszym okrążeniu jego bolid uległ awarii, która uniemożliwiła mu ukończenie nawet jednego kółka. W ten sposób zakończył on wyścig jako pierwszy, zanim ten zdążył się dobrze rozpocząć. Alpine w ten sezon weszło najgorzej jak tylko mogli. W kwalifikacjach znów, tak jak w Bahrajnie, oba ich bolidy nie dały rady wejść nawet do Q2, co jest kompletną katastrofą. Dokładając do tego awarię bolidu już w drugim wyścigu, która może mieć poważne konsekwencje w postaci konieczności wymiany jakiegoś elementu z ograniczoną ilością przewidzianą na sezon, gromadzi to nad francuskim zespołem naprawdę czarne chmury. Fani tego zespołu, zamiast ekscytować się na myśl o kolejnym weekendzie wyścigowym, zaczynają bać się, co może wydarzyć się następnym razem.