Na skróty
W świetle prawa międzynarodowego Putin jest zbrodniarzem i zapoznając się z opinią jego wyborcy musimy o tym pamiętać. Przede wszystkim nie możemy zapominać też, że to Rosja zaatakowała Ukrainę, wdrażając swoją neoimperialną politykę. No i właśnie, jak wynikło również z odpowiedzi mojego rozmówcy, znaczna część Rosjan nie interesuje się polityką, a za tą odpowiada władza. W pierwszych dniach wojny bardzo liczyliśmy na społeczeństwo rosyjskie, ale jak już wiemy nie wydarzyło się nic, poza nieudanym puczem Prigożyna, a nawet wówczas społeczeństwo nie zrobiło nic.
Wielki wujek Joe ciągnący za sznurki
Rosjanie w swoich doktrynach, jak i przekazie propagandowym uważają tzw. „kolorowe rewolucje” jako wrogie działania inspirowane z zachodu (głównie z USA). Przewija się to w wypowiedzi mojego rozmówcy np. gdzie na pytanie o cel działania Rosji na Ukrainie odpowiedział, że chodzi o wyparcie Stanów Zjednoczonych z Europy. Tak samo odpowiadając na pytanie o dołączenie Szwecji i Finlandii do NATO pominął fakt ich podmiotowości, uznając to za bezpośrednie działanie Amerykanów.
Tak samo „naród Putina” nie uważa Ukrainy za jakikolwiek podmiot, mogący mieć własną suwerenność i niezależność. Jego zdaniem rząd ukraiński jest skorumpowany przez Amerykanów i działa na niekorzyść swojego narodu, niejako go zdradzając. Tak naprawdę Federacja Rosyjska mierzy wszystkich swoją miarą tzn. nie uwzględnia woli politycznej narodu, bo dla niej jest to, po prostu… absurd. Przecież ludziom wystarczy zapewnić dach nad głową, żywność dającą przetrwać i odpowiednio zastraszyć.
Brak podmiotowości państw w optyce Rosjan
Myślenie o społeczeństwie w taki sposób jest w Moskwie obecne od wieków. Jak pisałem w zeszłym tygodniu w moim felietonie „Myśląc Globalnie” Rosja Putina jest odrębna cywilizacyjnie, a przynajmniej taką chce być. Jest tu duży wpływ cywilizacji turańskiej, o której mówił Feliks Koneczny. Tam jednostki nie mają znaczenia i podporządkowane są władcy, ale tylko wtedy, gdy ów przywódca jest silny. Niemniej polityka rozbijania jedności Zachodu jest znacznie nowszym „wynalazkiem”.
Źródła polityki rozbijania jedności zachodu bym szukał w czasach zimnej wojny i systemu dwublokowego. Wówczas Rosja była jednym z dwóch mocarstw dominujących, co określało model jej działania w stosunkach międzynarodowych. Rosja radziecka traktowała państwa, które dostały się w jej strefę wpływów jako zależne od ZSRR (zwane inaczej państwami satelickimi) i myślała właśnie tymi kategoriami w kontekście Zachodu. Niemniej, jak wiemy USA traktowała państwa pozostające po ich stronie jako sojuszników, ale Stany Zjednoczone miały do zaoferowania m.in. atrakcyjną kulturę i system gospodarczy, demokrację itd.
Tego wszystkiego nie posiadała Moskwa, toteż używała środków jakie miała, czyli aparat represji i siłę, szczególnie w okresie stalinizmu. Ale i później „bratnia pomoc” była obecna w Polsce, na Węgrzech czy w Czechosłowacji. Państwa satelickie były suwerenne tylko w ramach systemu komunistycznego, ale nie mogły od tak zerwać więzów z Moskwą, gdzie podejmowane były wszystkie najważniejsze decyzje. Za przykład może posłużyć interwencja radziecka na Węgrzech w 1956 roku i w Czechosłowacji w 1968 roku. Oba te państwa próbowały się wybić na niezależność i zostały szybko nakierowane na „właściwy” tor.
Polityka rozbijania jedności Zachodu
Jako że Rosja stosowała kalkę własnych rozwiązań w postrzeganiu zachodu to uznawała Waszyngton za podmiot decyzyjny. Wtedy miało to rację bytu, gdyż osłabiona po wojnie Europa potrzebowała wsparcia USA, ale z czasem państwa budowały swoją pozycję w ramach sojuszu i miały swobodę decyzji. Za przykład może posłużyć decyzja Francji o wystąpieniu z NATO w 1966 roku, ale dla Rosji nie miało to znaczenia. Przez to wszystkie organizacje, takie jak NATO i Europejska Wspólnota Węgla i Stali (protoplasta Unii Europejskiej) były uznawane za narzędzie wywierania wpływu przez Stany Zjednoczone na państwa bloku demokratycznego.
Jak widać myślenie to przedostało się do społeczeństwa i jest obecne do dziś. Tu, moim zdaniem tkwi przyczyna absolutnego pominięcia Sztokholmu i Helsinek w wypowiedzi o ich dołączenie do NATO, i przejście od razu do Waszyngtonu. Tego samego bym upatrywał w odpowiedziach o „skorumpowanym przez USA rządzie Ukrainy„, czy nawet o rosyjskich liberałach, którzy są postrzegani jako „aparatczycy” Zachodu.
Leży tu też inny problem, z perspektywy Moskwy. Chodzi o sojusze państw mających wspólne interesy, które wzmacniają ich możliwości oddziaływania na rzeczywistość. W szczególności jest to problematyczne, gdy interes ten jest sprzeczny z polityką Federacji Rosyjskiej. Łatwiej jest bowiem prowadzić politykę z pozycji siły z pojedynczymi państwami niż z całym sojuszem lub organizacją. I wiadomo, że Rosja prowadząc politykę neoimperialną będzie grała na rozbicie tych sojuszy!
Objawiło się to podczas wizyty Wysokiego Przedstawiciela Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa Josepa Borrella w Moskwie z lutego 2021 roku. Wówczas, pomimo wielu głosów odradzających takich ruch (nawet ze strony Komisarz Ursuli von der Leyen) ten zdecydował się pojechać do Moskwy celem normalizacji stosunków. Wizyta zakończyła się fiaskiem unijnej dyplomacji, gdyż minister Ławrow odpowiadał na jego pytania i zarzuty wymijająco, a za to sam zaczął obarczać przedstawiciela UE winą za złe stosunki z Rosją. Zarzucał Unii „neokolonialną” politykę wobec Rosji, stosowanie podwójnych standardów w podejściu do wolności słowa i bezpodstawność oskarżeń o otrucie Nawalnego przez Rosję.
Czy takie podejście dziwiło? Moim zdaniem nie i wiele osób miało rację odradzając Borellowi wizytę w Moskwie, gdyż z Rosją nie da się rozmawiać inaczej niż z pozycji siły. Nie mówię tu o czystej agresji militarnej, ale Moskwa musi wiedzieć, że rozmawia z silnym podmiotem, który w razie potrzeby jest w stanie użyć narzędzi mogących realnie zaszkodzić jej interesom. Unia Europejska ma znacznie większy potencjał ludnościowy i ekonomiczny niż Rosja, a w mojej opinii podczas tej wizyty nie dało się tego odczuć.
Postrzeganie człowieka z Zachodu
W rosyjskiej mentalności i przekazie propagandowym ludzie Zachodu są słabi. W skrócie: wystarczy tupnąć nogą i zagrozić, a ci ugną się do woli politycznej. Takie postrzeganie mogło się wykształcić podczas ustępowania pola przez UE w sprawie Ukrainy, od Euromajdanu z 2013 roku. Od tego czasu Rosja zaczęła działać hybrydowo na Ukrainie i małymi fragmentami odrywała terytoria, począwszy od Krymu.
Do wizerunku słabości można dołożyć propagandę, w której Zachód oddalił się od tradycyjnych wartości i stał się „dewiacyjnym wyznawcą ideologii LGBT”. Ta ma być wpajana Europejczykom od najmłodszych lat, gdzie mają być produkowani homoseksualiści. Z naszej perspektywy jest to oburzające, niemniej w Rosji znalazła żyzny grunt.
Oczywiście dumny „Trzeci Rzym” musi bronić swoją ludność przed tym zepsuciem. Co jest szczególnie zabawne, jak zestawi się m.in. liczbą aborcji dokonywanych w Rosji czy wskaźniki przemocy w rodzinie, ale to temat na inny tekst z cyklu „Myśląc Globalnie”. Idąc dalej tą logiką dokopiemy się do, chociażby memów czy wypowiedzi z rosyjskiej infosfery, gdzie odnajdziemy nawoływania do oczyszczenia Ukrainy (na której mieszkają przecież Rosjanie) „z tej zarazy”. Pamiętajmy o tym, że Władimir Putin odmawia Ukrainie odrębności, mówiąc, że jest sztucznym zachodnim tworem, a ludność ukraińska to po prostu Rosjanie.
Jak rozumieć Rosjan?
W mojej opinii ciężko jest zrozumieć Rosjan myśląc naszymi kategoriami. Trzeba wejść w to trochę głębiej. Ludność Rosji jest bardzo zróżnicowana, toteż reżim musi utrzymywać politykę trzymającą ten kraj w ryzach, by zachować jego dotychczasowy kształt. W związku z tym uderza w nuty tradycyjnych wartości, wielkich zwycięstw i tradycji imperialnych. Jak dodamy do tego sentymentalność do dat i historii wyjdzie dosyć niezrozumiały miks idei sprzecznych ze sobą w naszej optyce, niemniej w Rosji się to sprawdza.
Niezrozumiałe dla nas też może być takie poświęcenie dla reżimu, który ewidentnie nie liczy się z życiem jednostki, ale najwyraźniej Rosjanom to pasuje, do kiedy ich kraj jest wielki na mapie. Reszta, co również zauważył mój rozmówca nie interesuje się polityką lub jest po prostu zastraszona. Dodają do tego wpajanie propagandy od najmłodszych lat. Mamy obecną Federację Rosyjską, z rozbudowanym aparatem represji, normalizującym przemoc.
Nam się czasem wydaje, że my byśmy się nie dali, ale należy zrozumieć, że nie żyjemy w ich rzeczywistości. Nie należy zapominać o tym, że możemy próbować ich rozumieć jako ludzi, ale musimy tłamsić wrogie zapędy rosyjskich elit politycznych. Nie jestem przekonany do tego czy dałoby się „zwesternizować” Rosję i też nie wiem, jak mogłaby wyglądać przyszła współpraca, gdyż nawet mój rozmówca wspomniał, że z wrogami, takimi jak zachód Rosja nie ma perspektyw na współpracę. W tym miejscu zachęcam do zapoznania się z całością wypowiedzi mojego rozmówcy i wysnucia własnych wniosków oraz konstruktywnej dyskusji.
Damian Kaczmarczyk
Rosja i jej stan świadomości. Po drugiej stronie: wywiad z wyborcą Putina 2 lata po wybuchu wojny na Ukrainie. „To wszystko przez Amerykę”. Kłamliwa narracja Kremla w wypowiedziach zwykłych Rosjan!
https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2021-02-08/wizyta-josepa-borrella-w-moskwie
https://wiadomosci.onet.pl/opinie/majdan-to-byl-pokojowy-bunt-narodu-przeciwko-dyktaturze/qf4kq8t