Na skróty
Główną motywacją zaangażowanych w sharenting rodziców jest chęć podzielenia się swoim szczęściem i dumą z dziecka, z bliskimi oraz szerokim kręgiem znajomych. To naturalny odruch – kiedy rodzi się nowy członek rodziny, chcemy, aby świat go zobaczył i dzielił się z nami naszą radością. Jednakże, w dzisiejszym cyfrowym społeczeństwie, granice pomiędzy życiem publicznym a prywatnym stają się coraz bardziej rozmyte.
Sharenting a prywatność dzieci
Jednym z najbardziej palących zagadnień w kontekście sharentingu jest kwestia prywatności dzieci. Publikowanie zbyt wielu informacji, zdjęć i filmów z udziałem dzieci może prowadzić do poważnych konsekwencji zarówno teraz, jak i w przyszłości. Prywatność dziecka jest niezwykle ważna dla jego rozwoju. Gdy rodzice publikują zbyt wiele informacji o swoich dzieciach, mogą one stracić kontrolę nad swoim wizerunkiem w przestrzeni internetowej, jeszcze zanim będą miały możliwość zrozumienia, czym takie działania są obarczone.
Dzieci, których życie jest regularnie udostępniane w mediach społecznościowych, mogą być narażone na szereg niebezpieczeństw. Istnieje ryzyko wykorzystania ich zdjęć w sposób nieodpowiedni przez osoby trzecie, co może prowadzić do kradzieży tożsamości, tworzenia fałszywych profili czy innych form cyberprzemocy. Ponadto, podanie zbyt wielu informacji o dzieciach, takich jak szkoła, do której uczęszcza, miejsce zamieszkania czy plany na przyszłość, może ułatwić potencjalnym „drapieżcom” internetowym namierzenie dziecka i, w konsekwencji doprowadzić do niebezpiecznych sytuacji.
Kwestią szczególnie drażliwą jest także fakt, że dzieci, które dorastają w kulturze sharentingu, mogą nie mieć kontroli nad swoim własnym wizerunkiem i historią w Internecie. Zdjęcia i filmy, które zostały opublikowane przez rodziców, mogą pozostawać w sieci przez wiele lat, nawet po osiągnięciu przez dziecko dorosłości. Może to prowadzić do sytuacji, w której niechciane treści lub wizerunek mogą mieć negatywny wpływ na przyszłe możliwości zatrudnienia, relacje społeczne czy ogólny rozwój osobisty.
Sharenting a komercjalizacja dzieci
Kolejnym aspektem sharentingu, który wzbudza wiele dyskusji, jest komercjalizacja dzieci w mediach społecznościowych. Coraz więcej rodziców decyduje się na prowadzenie kanałów na YouTube, poświęconych swoim dzieciom, gdzie publikują ich codzienne życie, zabawne momenty czy porady. Takie kanały mogą przyciągać tysiące, a nawet miliony subskrybentów, co przekłada się na zyski z reklam i współpracę z markami.
Takie działania mogą prowadzić do wykorzystywania dzieci jako narzędzia do osiągania zysków, co może negatywnie wpływać na ich rozwój emocjonalny i psychologiczny. Dzieci mogą czuć presję, aby zachowywać się w sposób, który przyciągnie większą uwagę i generuje większe zyski, co może wpłynąć na ich samoocenę i poczucie wartości.
Komercjalizacja dzieci w mediach społecznościowych może prowadzić do wystawiania ich na niebezpieczeństwo ze strony osób trzecich. Reklamowanie produktów czy firm na kanale dziecka może otworzyć drogę do niewłaściwego wykorzystania ich w celach komercyjnych, a także dostrzeżenia ich przez osoby, które mogą chcieć skorzystać z ich popularności w sposób szkodliwy.
Sharenting w Polsce
Również w Polsce sharenting staje się coraz bardziej modny i dochodowy. W ostanim czasie złą sławą z powodu tego zjawiska cieszy się Lil Masti, która która uprawia sharenting niezwykle aktywnie. Swoją krytykę w dosadny sposób wyraził Gimper, za co w odwecie od Lil Masti dostał pozew o zniesławienie.
W wywiadzie dla SPACEME inny znany youtuber Ignacy Łukowski tak skomentował sharenting:
„(…) Uważam, że przy zarobkach, które mają influencerzy, zarabianie jeszcze do tego na dzieciach jest strasznym (…) kurestwem po prostu (…) to jest rodzaj chciwości, który budujesz. Co to dziecko tak naprawdę zyskuje (…) a ryzyko, jakie może się wydarzyć, jest dużo większe. Oczywiście, można powiedzieć, a bo nie mogłoby żyć w takich, wiesz, realiach, być może ma dzięki temu więcej i tak dalej. No w porządku, to jakby dzieci powinny zarabiać, tak po prostu, nie?”
Również Magdalena Lubacz, w Internecie znana jako Maluba, w rozmowie dla SPACEME powiedziała jak ona zapatruje się na to zjawisko i pochodzące z niego korzyści:
„(…) Moja przyjaciółka jest teraz w ciąży i ona kiedyś do mnie, ty to będziesz na pewno cały czas wrzucać, że jesteś w ciąży, że urodziłaś i w ogóle i ja tak do niej mówię, wiesz co ja kuźwa nie wiem jak to będzie.”
„Na pewno będę chciała otrzymywać jakieś rzeczy, które będą dla dziecka. To jest super. (…) pamiętam jak ja strasznie będąc dzieckiem, chciałam lalkę Baby Born i tak wiedziałam, że jest taka droga i że mama mi może nie kupić, bo jest to gdzieś tam za drogi prezent. A jeżeli teraz jakieś firmy mogą mi dać po prostu wiesz mnóstwo fajnych rzeczy, które będą dla mojego dziecka, to myślę, że będę z tego korzystać.”