Na skróty
Turbokapitalizm w swojej naturze jest zjawiskiem mogącym dotknąć zarówno całą społeczność międzynarodową, jak i poszczególne państwa. Tutaj skupię się na opisaniu zjawiska z odniesieniem go do naszego podwórka, ponieważ w ujęciu globalnym, w mojej opinii jesteśmy w momencie newralgicznym, w kwestii kreowania się ładu międzynarodowego. W kontekście handlu i systemu ekonomicznego w pewnym sensie mamy do czynienia z globalizacją, gdyż ekspansja międzynarodowych koncernów jest faktem. Z drugiej jednak strony obserwujemy deglobalizację i tendencję izolacjonistyczne, za przykład tutaj posłużę się zwiększeniem ceł przez Stany Zjednoczone na produkty z Chin, m.in. cło na chińskie samochody elektryczne zostało zwiększone do 100%.
Twórca pojęcia i definicja
Twórcą terminu jest amerykański ekonomista i statystyk Edward Luttwak. Według niego turbokapitalizm to forma kapitalizmu z tzw. „turbodoładowaniem”, któremu towarzyszy prywatyzacja, globalizacja i deregulacja. Ten ostatni czynnik jest najważniejszy i warty rozwinięcia. Otóż deregulacja jest zmniejszeniem oddziaływania państwa na sferę ekonomiczną kraju. W tym założeniu wolny rynek sam powinien się regulować, a państwo nie powinno prowadzić działań interwencjonistycznych.
Takimi działaniami może być np. ingerencja w proces ustalania cen dóbr i usług (nie tylko poprzez ich narzucanie, ale również i opodatkowanie), kontrola jakości i warunków zdrowotno-sanitarnych oraz ustalanie minimalnego wynagrodzenia. W kapitalizmie takie działania są czymś normalnym, gdyż mimo wszystko uznaje on prymat państwa nad państwa nad podmiotami prywatnymi. W Polsce na co dzień przecież obserwujemy ten system na żywym organizmie, gdzie państwo ingeruje w przeróżne dziedziny życia, począwszy od jakości żywności, poprzez minimalne wypłaty, ubezpieczenie zdrowotne aż do ingerencji w tak newralgiczny dziś dla nas rynek nieruchomości.

Dlaczego państwo ingeruje w wolny rynek?
Regulacje nam w Polsce kojarzą się negatywnie, ale niekoniecznie takie muszą być. Chodzi tutaj o ochronę rynku przed monopolizacją, która z oczywistych względów jest niekorzystna, gdyż blokuje rozwój np. technologii, bo monopolista nie musi się rozwijać by czerpać zyski. Dla niego najważniejsze będzie całkowite wyniszczenie konkurencji, a to właśnie za sprawą rywalizacji w kapitalizmie nasz świat się rozwija.
Za sprawą regulacji można chronić również rodzimą produkcję. Ta sprawa jest dla nas bliska, gdyż pamiętamy problemy z ukraińskim zbożem i następującymi po nich protestami rolników. W założeniu powinniśmy bronić własnej produkcji, szczególnie w przypadkach tak newralgicznych produktów jak żywność, przed zalaniem rynku przez tańsze i często gorsze artykuły spożywcze. W tym przypadku było widać jak dużą przewagę na rynku miały wytwory rolne z Ukrainy, ze względu na brak regulacji środowiskowej i idące za tym niższe koszty produkcji.
Tak samo reguluje się kwestie społeczno-zdrowotne, gdyż państwo stara się zabezpieczyć dobrą jakość opieki zdrowotnej czy chociażby regulować jakość żywności (zarówno pod względem składu jak i higieny jego wytwarzania). Przez to jesteśmy zmuszeni do opłaty odpowiednich składek, a w zamian możemy oczekiwać, że w razie choroby nie będziemy obciążeni kosztami leczenia. Ponadto w przypadku utraty pracy możemy liczyć na zasiłki czy renty w przypadku trwałej niezdolności do pracy.
Nowoczesne państwo w systemie kapitalistycznym stara się również walczyć ze skrajnym ubóstwem, m.in. przez podnoszenie minimalnego wynagrodzenia czy programy socjalne. Na naszym podwórku takim programem będzie np. 500+, który w założeniach miał walczyć z niżem demograficznym. Jak pokazał czas program ten nie przyczynił się do zwiększenia ilości urodzeń, ale jest skuteczny w zwalczeniu skrajnego ubóstwa wśród dzieci.
Takich ingerencji będzie znacznie więcej i nie sposób wszystkie z nich wymienić. Oczywiście nie trzeba też się z nimi zgadzać, gdyż nie wszystkie regulacje są korzystne, dla poszczególnych grup społecznych czy całości społeczeństwa. Po to jednak żyjemy w demokracji, by nasze poglądy mogły się ścierać i by państwo mogło się rozwijać. Fakt jest natomiast taki, że one występują i w założeniu mają zabezpieczać interesy państwa, obywateli i przedsiębiorstw.
Turbokapitalizm a kapitalizm
W kapitalizmie gospodarka z zasady jest umocowana w silnym i stabilnym systemie politycznym, gdzie cele społeczne wyprzedzają regulacje i rynek jest do nich dostosowywany. Ponadto elementy wolnego rynku są ograniczane i kontrolowane przez struktury i organy państwowe. Państwo ma tutaj za zadanie wspieranie lub ograniczanie konkretnych gałęzi przemysłu, ustalenie zakresu importu i eksportu, regulacje zatrudnienia i objęcie obywateli opieką socjalną oraz dokonuje podziału dochodów na cele społeczne (np. szkolnictwo, opieka medyczna).
W turbokapitalizmie natomiast gospodarka wolnorynkowa jest niczym nieograniczona. Wartość wszystkiego łącznie z człowiekiem jest mierzona efektywnością, a granice państwowe przestają mieć znaczenie, gdyż system dąży przezwyciężenia i pełnej globalizacji celem maksymalnej efektywności. W systemie następują bardzo szybkie zmiany ekonomiczno-technologiczne, które wpływają na sytuację polityczno-społeczna. Władza w tym systemie przenosi się na międzynarodowe korporacje, które promują podporządkowanie społeczeństwa i ludzi celom maksymalizacji zysku i jest oceniane kategoriami efektywności, oraz konsumpcji.
Czym się cechuje Turbokapitalizm?
Jak już wcześniej wspominałem turbokapitalizm jest nastawiony na maksymalizację zysku, a zatem z natury rzeczy będzie premiował najefektywniejszych, ale wiąże się to z wieloma problemami. Jednym z nich jest zagrożenie zwiększania zysków korporacji kosztem pracowników. Taka firma może szukać oszczędności poprzez zmniejszenie płac (przypominając, nie ma tutaj mowy o pensji minimalnej), natychmiastowe zwolnienia (gdyż tu nie będzie większego podmiotu mogącego bronić pracownika) czy konstruowanie tzw. „umów śmieciowych”, gdzie praca ze stałej zmienia się na okresową.
Jednak oszczędność na pracownikach może pójść w zupełnie innym kierunku między innymi poprzez zmniejszenie liczby zatrudnionych i zwiększanie wymiaru godzinowego pozostałej kadrze. Taki pracodawca może również narzucać coraz większe normy produkcyjne mogące wykraczać poza siły przysłowiowego Jasia Kowalskiego i utrzymywać tylko najlepiej wykwalifikowanych pracowników. To w konsekwencji może powodować znaczący wzrost poziomu bezrobocia, ubóstwa, nierówności społecznych czy rozpad struktur społecznych. Z czysto ludzkiego punktu widzenia może to skutkować znaczącym obniżeniem własnej wartości, wyniszczeniem organizmu (przez pracę ponad siły i stres) czy chociażby izolację ekonomiczną „słabszych jednostek”.
Patrząc jednak z perspektywy tych „silniejszych” to sytuacja również nie ma się tak wspaniale jakby mogło się wydawać. Jak nakreśliłem wcześniej w kapitalizmie ważna jest rywalizacja między podmiotami, bo to wymusza rozwój, ale tutaj mamy do czynienia z wersją „turbo”. Taka rywalizacja pozbawiona reguł dziś ustalanych przez państwa i społeczność międzynarodową wchodzi na wyższy poziom, w którym wszelkie praktyki wyniszczające konkurencje są dozwolone. Prowadzi to wyniszczania słabszych do momentu, w którym zostanie ten najsilniejszy.
Oczywiście w początkowej fazie tej „turborywalizacji” postęp technologiczny może być szybszy niż w kapitalizmie, ale jak jedna z korporacji wyniszczy całą resztę zacznie działania niepozwalające rozwijać się nowym konkurentom. Ponadto celem maksymalizacji zysków mogą obniżać jakość produktów, przy jednoczesnym podnoszeniu marży, gdyż i tak nie będzie dla nich alternatywy. Wtedy wydatki na badania i rozwój mogą okazać się zbyteczne.
Zysk, ale nie dla wszystkich
Turbokapitalizm daje możliwość osiągania ogromnych zysków, ale ich podział jest nierównomierny. Większość środków akumuluje garstka najbogatszych ludzi, którzy zarabiają coraz więcej. Z drugiej strony mamy najbiedniejszych, którzy zarabiają coraz mniej, a dysproporcja między tą elitą i pospólstwem rośnie lawinowo. Ponadto przestaje istnieć klasa średnia i tak tworzy się garstka majętnych przejadających cały dobrobyt, oraz cała reszta mająca problem z zaspokojeniem podstawowych potrzeb.
To oczywiście będzie miało swoje konsekwencje, gdyż biedni będą się zmagać z wieloma problemami tj. problemy z zapewnieniem przetrwania, poluzowanie więzów rodzinnych, samotność czy niepewność jutra. To poskutkuje wzrostem przestępczości czy ucieczką w nałogi, ale i wznieci nastroje buntownicze. Ci ludzie nie mając nic do stracenia poszliby z większym entuzjazmem walczyć o swoje prawo do godnego życia i mogłoby odbić się to ogromnymi niepokojami, wręcz krwawymi starciami na ulicach, które dążyłyby do sprawiedliwszego podziału.
Futurologia i wnioski
To co przedstawiłem w poprzednim akapicie to tylko jeden z możliwych scenariuszy oparty na teorii turbokapitalizmu. Są możliwe przecież inne łagodniejsze (choć w mojej opinii mniej prawdopodobne) rozwiązania. Możliwe jest przecież, że takie korporacje stałyby się czymś w rodzaju rządu światowego, czy zapewniłyby minimalne warunki dla biednych czy to z obawy przed rewolucją, czy też chęci napędzenia konsumpcji. Takie rozwiązania jednak dalej nie są idealnym rozwiązaniem. W pierwszym buduje się rząd, który niezbyt interesuje się ludźmi, gdyż priorytetem jest pomnażanie kapitału, a w drugim ludzie stają się bezmyślną masą do kupowania, nastawioną na zaspokojenie bieżących potrzeb i zachcianek.
W mojej opinii turbokapitalizm opisany przez Luttwaka, jest zjawiskiem, którego powinniśmy się wystrzegać. Przynosi on wiele negatywnych konsekwencji dla społeczeństwa jak i samej gospodarki. Niszczy on zdrową i uczciwą konkurencję, nad którą pieczę sprawuje państwo. Pomimo początkowych zalet jakim jest przyspieszenie postępu technologicznego i zwiększanie bogactwa, to w ostateczności prowadzi do rozkładu wartości jakimi się w życiu kierujemy.
Poza tym warto pamiętać, że namnażanie się bogactwa nie będzie jednoznaczne dla wszystkich. W związku z tym powinniśmy dbać o nasz system kapitalistyczny, żeby nie dotknęły go patologie „turbodoładowania”, gdyż zdecydowana większość z nas może na tym tylko stracić. Rozsądne wydaje się zatem utrzymanie statusu quo, gdzie państwo ingeruje w ograniczonym zakresie i zgodnie z prawem w wolny rynek, by wyrównać szanse dla społeczeństwa i nie pozwolić na ponadprzeciętny rozrost któregoś z prywatnych graczy.
Damian Kaczmarczyk
Źródła:
E. Luttwak, Turbokapitalizm: Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2000
Brudnicki, P. (2013). Turbokapitalizm–szanse i zagrożenia rozwoju w warunkach gospodarki wysoko rozwiniętej. Kwartalnik Kolegium Ekonomiczno-Społecznego „Studia i Prace”, 16(4), 139-160.
https://www.bankier.pl/wiadomosc/500-a-ubostwo-dzieci-Skutki-programu-7748660.html