Unia Europejska – co dalej z polityką rozszerzeń?

Złośliwi mogliby powiedzieć, że Unia Europejska dąży raczej w kierunku rozpadu. Wskazywać na to mogłoby wiele czynników m.in. nietrafione decyzje Komisji Europejskiej (sprawa zboża z Ukrainy), rozbieżność interesów państw członkowskich między sobą lub z Brukselą (dotyczących np. regulowania migracji, praworządności, wsparcia Ukrainy etc.), wzrost poparcia dla populistycznych i antyunijnych ugrupowań (AFD, Szwedzcy Demokraci) itd. Ale czy UE faktycznie zmierza ku dezintegracji i dalszym rozłamom?

Felieton

Optymizmem nie napawa fakt, iż ostatni raz Unia Europejska przyjęła w swoje szeregi Chorwację latem 2013 roku. Ponadto mniej musimy cofać się w czasie by zaobserwować proces odwrotny, czyli Brexit, który zakończył się w roku 2020. Co prawda do końca nie było wiadome czy społeczeństwo brytyjskie zdecyduje się na tak radykalny krok i ostatecznie w roku 2016 przegłosowano wyjście Zjednoczonego Królestwa ze struktur europejskich w referendum.

Różnica była jednak niewielka, gdyż za opuszczeniem UE opowiedziało się 51,9% głosujących. Rozkład głosów był jednak zróżnicowany wewnętrznie, gdyż w Szkocji Brexit uzyskał zaledwie 38% poparcia i rodziło to pytania o spójność Wielkiej Brytanii i jej dalsze losy. Dziś już wiemy znacznie więcej na ten temat, ale wątek ten jest zbyt obszerny, by poświęcać mu zaledwie akapit i stanowi materiał na inny tekst z cyklu Myśląc Globalnie.

Poparcie dla UE w optyce europejskiej

Zacznijmy od garści statystyk. Eurobarometr Parlamentu Europejskiego z jesieni 2023 roku przeprowadzony przez agencję Verian mówi o tym, że 72% obywateli UE jest zdania, że członkostwo w unii jest korzystne dla ich państwa. Zdaniem 70% działania UE mają korzystny wpływ na ich życie codzienne. Nie dziwi zatem deklarowane zainteresowanie nadciągającymi wyborami do europarlamentu (6-9 czerwca 2024 r.) na poziomie 57%. Według mieszkańców organizacji z siedzibą w Brukseli priorytetami polityki UE powinno być: zwalczanie ubóstwa (36%), zdrowie publiczne (34%) oraz zmiany klimatu i wsparcie gospodarcze (po 29%).

W Polsce członkostwo w UE jest ważne dla 75% respondentów, a 82% uważa, że nasz kraj zyskuje na obecności w strukturach europejskich. Są to benefity takie jak poprawa jakości życia, tworzenie nowych, przyszłościowych miejsc pracy, utrzymanie pokoju i rozwój gospodarczy. Ponadto 53% Polaków ocenia UE pozytywnie, a wśród grupy wiekowej 15-24 aż 65% ma pozytywny wizerunek Unii Europejskiej.

O czym nam mówią te dane? Mówią nam o tym, że społeczeństwa krajów członkowskich są euroentuzjastyczne. W warunkach demokracji stanowi to o trwałości bytu organizacji. Na naszym podwórku sytuacja ma się podobnie, w dalszym ciągu jesteśmy jednym z najbardziej prounijnych narodów. Fakt, że wśród młodych współczynnik ten jest wyższy niż wśród starszych pozwala wnioskować, iż tendencja ta się utrzyma. Pewnym zaburzeniem naszej percepcji mogą być tutaj radykalne jednostki, które co jakiś czas docierają do nas przez media tradycyjne jak i nowe.

Polskie podwórko

W niedawno opublikowanym sondażu IBRiS dla Rzeczpospolitej stoi nieco w sprzeczności z danymi ze strony Parlamentu Europejskiego. Według tego badania Polacy stają się coraz bardziej eurosceptyczni. Na pytanie „co przeważa – zalety czy wady członkostwa Polski w UE”, 53,5% respondentów opowiedziała, że przeważają zalety. Dla niespełna 25% zalety i wady się równoważą a 16,7% twierdzi, że dominują wady.

Badanie uwidacznia również głębokość podziału w polskim społeczeństwie. Wyborcy koalicji rządzącej patrzą przychylniejszym okiem na UE, gdyż 76% z nich twierdzi, że zalety przeważają nad wadami, niespełna 2% jest zdania, że dominują wady. Jednak jak przyjrzymy się odpowiedziom wyborców opozycji to sprawa ma się tu zupełnie odwrotnie. Zaledwie 27% z nich twierdzi, że więcej jest wad, 32% uznała, że się równoważą, a 35% jest zdania, że dominują wady.

Jak widać dane z naszego podwórka są znacznie mniej optymistyczne dla Brukseli. Szczególnie widać to w zestawieniu z identycznym badaniem z listopada 2020 roku. Tam 64,4% odpowiadających było zdania, że dominują zalety. Jest to spadek o prawie 11% w trochę ponad 3 lata. Eurosceptyków również przybyło względem tego badania o 9%.

Widać tu efekty polityki prowadzonej przez poprzednią władzę, gdzie przedstawiano Brukselę jako niesprzyjającą Polsce i chcącą ingerować w nasze wewnętrzne sprawy np. poprzez tzw. spór o praworządność i odblokowanie środków z KPO. Oliwy do ognia dolewa tu również kwestia produktów rolno-spożywczych, który uderzył głównie w mieszkańców wsi, którzy stanowią większość elektoratu poprzedniej ekipy. Pewien posłuch otrzymują również eurosceptyczni populiści. Mimo wszystko nie wróżyłbym POLEXITU, gdyż odsetek impet tych ugrupowań jest wciąż zbyt niski by stanowić realną siłę mogącą pociągnąć nas do tak radykalnego kroku.

Warunki dla państw kandydatów

Skoro mamy omówione kwestie poparcia, silnie skorelowane z potencjalnym opuszczeniem struktur europejskich przez któreś z państw członkowskich możemy przejść do sprawy rozszerzeń. Warunki jakie musi spełnić każde państwo starające się o członkostwo w UE określa art. 49 Traktatu o Unii Europejskiej, który odnosi się do wartości określonych przez organizację w art. 6 ust. 1 tegoż traktatu.

Mówią one o tym, że do wspólnoty może dołączyć każde państwo europejskie szanujące wartości jakimi kieruje się Unia. Są to m.in. „stabilność instytucji gwarantujących demokrację, praworządność, prawa człowieka oraz poszanowanie i ochrona mniejszości; funkcjonująca gospodarka rynkowa oraz zdolność sprostania presji konkurencyjnej i siłom rynkowym UE; zdolność do przyjęcia na siebie wymogów członkostwa, włączając w to możliwość skutecznego wdrażania zasad, norm i polityk tworzących unijny dorobek prawny (acquis) oraz realizację celów unii politycznej, gospodarczej i walutowej.”

Gdy kraj spełnia te podstawowe kryteria polityczne, gospodarcze i dotyczące reform może zostać oficjalnym kandydatem. W dalszym ciągu może rozpocząć formalne negocjacje w 35 obszarach tematycznych (obejmują one wiele aspektów np. politykę handlową, środowisko, kulturę, edukację, politykę energetyczną itd.). Dopiero po pomyślnym zakończeniu negocjacji i reform finalizowany jest traktat o przystąpieniu. Na koniec musi on być ratyfikowany przez wszystkie państwa członkowskie, w tym sam kraj kandydujący i dopiero możemy mówić o przyjęciu nowego członka.

Potencjalni nowi członkowie – Bliski Wschód i okolice

Zaczynając chronologicznie to pierwszym z państw jakie złożyło wniosek o akcesję, a dalej nie jest członkiem jest Turcja. Wystąpiła on bowiem z wnioskiem o członkostwo w roku 1987, by status kraju kandydującego osiągnąć w 1999. Jednak proces ten był mozolny i wyboisty, gdyż Ankara, pomimo woli dołączenia do struktur europejskich ma kilka sprzecznych interesów z krajami członkowskimi, jak i samą Brukselą. Należą do nich m.in. złe relacje z Atenami, turecka ingerencja w sprawy Cypru czy przepływ migrantów o nieuregulowanym statusie przez terytorium Turcji do UE. Dziś proces jest zamrożony przez pogarszające się relacje na linii Ankara-Bruksela, szczególnie po nieudanej próbie zamachu stanu z lipca 2016 roku.

Nie oddalając się za daleko napotkamy kolego kandydata, ale dużo świeższego, gdyż otrzymał on swój status z końcem ubiegłego roku. Mowa tu oczywiście o Gruzji. Ambicje Gruzinów są jednak uzasadnione pomimo odległości geograficznej, w związku z tym dla nich był to duży sukces, gdyż jako mały kraj graniczący z Federacją Rosyjską maja ograniczone możliwości i są stale zagrożeni atakiem ze strony Moskwy. A przypomnijmy, te dwa państwa prowadziły wojnę w roku 2009, w wyniku której Abchazja i Osetia Południowa zostały odłączone od Gruzji.

Kocioł Bałkański

Sytuacja na Bałkanach jest strasznie zawiła, jak to było również w poprzednich wiekach, no może poza momentem stabilizacji pod rządami Tito. Niemniej przełom wieków na Bałkanach zachodnich oznaczał wojny i rozpad na mniejsze państwa. Dziś praktycznie każde państwo w byłej Jugosławii zgłasza chęć dołączenia do UE. Dwóm z nich taka sztuka się udała (Słowenia i Chorwacja), niemniej cała reszta ma większe problemy. Kuriozum jest również to, iż Serbia nie uznaje Kosowa, a oba podmioty starają się o bycie w Unii. Co prawda Belgrad posiada status kandydata, którego brakuje Kosowu, ale tak naprawdę jedno blokuje drugie, poprzez kwestię nieuregulowanych granic. Serbii nie pomagają też prorosyjskie sympatie, szczególnie w warunkach toczonej wojny.

Ponadto otwarto 35 rozdziałów z Czarnogórą. Nadano status kandydata Bośni i Hercegowinie, która to również była w stanie wojny za sprawą Serbii i mniejszości narodowych i do dziś ten kraj jest wciąż wewnętrznie podzielony na Republikę Serbską i Federację Bośni i Hercegowiny. Niemniej ich rozmowy akcesyjne rozpoczęły się w listopadzie 2023 roku. Albania i Macedonia Północna rozpoczęły rozmowy akcesyjne w 2022, w związku z problemami Skopje z kwestiami historycznymi powiązanymi z Grecją czy Bułgarią.

Obszar postradziecki

Tak dochodzimy do największego zwrotu w polityce UE od lat, otóż w odpowiedzi na rosyjską pełnoskalową agresję na Ukrainę, Kijów i Kiszyniów otrzymały status kandydata. Kraje te wcześniej wykazywały chęci dołączenia, ale to dopiero teraz sprawa zaczęła nabierać dynamiki. Nie oznacza to, że Unia Europejska rychło włączy te kraje, ale przekroczyła pewną wcześniej nieprzekraczalną linię, czyli weszła tam (łącznie z Gruzją), w strefę zabronioną przez Władimira Putina w wystosowanym ultimatum, czyli w obszar postradziecki. Co prawda mamy kraje bałtyckie, które od dawna są w UE, ale pierwszy raz mamy do czynienia z tak dużym państwem jakim jest Ukraina, która to przecież w rosyjskiej retoryce jest rosyjską macierzą.

Mołdawia za to jest państwem małym i biednym, które wymaga wsparcia zachodu. Jest sztucznym tworem wyrwanym z Rumunii tylko po to, by po II wojnie światowej ZSRR mogło mieć granicę dalej na zachód. Dziś, poza tym mamy problem zbuntowanego terytorium w postaci Naddniestrza. Jest to jedna z rosyjskich zagrywek tworzenia marionetkowych republik po to by kontestować dołączenie państw do struktur zachodnich lub w tym wypadku inkorporacji z Rumunią.

Determinanty rozszerzeń

Aby trwać należ się rozwijać, tak też jest w przypadku UE. Od początku swojej egzystencji organizacja ta skupiała się na jednym z najważniejszych aspektów, czyli na gospodarce i ekonomii. Dziś jest podobnie, każde nowe państwo włączone do struktur wzmacnia całość, pod warunkiem, że spełnia normy wspólnego funkcjonowania. Pojedyncze państwa zostają w tyle względem całego świata, a Europa nie jest w szczycie swojej potęgi, gdy dominowała nad światem swoimi rozległymi koloniami. W tym ujęciu by konkurować z Pekinem i Waszyngtonem musimy działać razem, gdyż nawet najsilniejsza gospodarka Europy w postaci Niemiec sama nie jest w stanie dorównać tym dwóm stolicom.

Prawdą jest też to, że rozszerzenia oddalają i utrudniają procesy integracyjne, ale w tym momencie są naturalną koleją rzeczy. Możemy kooperować z sukcesami, gdyż mimo wszystko jesteśmy bliscy kulturowo z innymi narodami starego kontynentu. Większość państw należy do zachodniego kręgu cywilizacyjnego opartego na 3 filarach tj. prawie rzymskim, greckiej filozofii i chrześcijańskiej religii. Szkielet wartości prezentujemy bardzo podobny, a nawet jeżeli państwa nie były wcześniej w naszym kręgu kulturowym to chęcią akcesji wyrażają zamiar zbliżenia się. Mówimy różnymi językami, ale to staje się coraz mniejszym problemem w erze powszechnej znajomości angielskiego, z resztą USA potrafiły stać się jednym państwem, a tam też w różnych koloniach mówiono innymi językami. Więc skoro Stany Zjednoczone mogły stworzyć silne państwo to czy my nie możemy działać razem w ramach wspólnej organizacji?

Co dalej?

Widzimy wyraźnie, że po okresie marazmu Bruksela zaczęła się budzić i zauważa potrzebę jednoczenia kontynentu. Co prawda będzie to proces długi i wyboisty, ale jak najbardziej osiągalny i korzystny w dalszej perspektywie czasowej w warunkach globalnej rywalizacji. Moim zdaniem powinniśmy zadbać o jak najszybsze dołączenie wcześnie wymienionych państw do UE ze względów bezpieczeństwa i nie pozostania w tyle.

Z naszej Polskiej perspektywy najważniejsze jest oddalenie zewnętrznej granicy UE od nas. Mam tu na myśli włączenie Ukrainy i Białorusi, ale z tym jest długa droga i niezbyt obecnie możliwa w przypadku Mińska. Powtarzam to w swoich tekstach jak mantrę, ale tutaj też w przypadku Białorusi jej przyszłą drogę zdeterminuje rozstrzygnięcie się wojny w Ukrainie. Sam konflikt zbrojny sprawia, że Bruksela stara się przyspieszyć włączenie nowych członków, co obserwujemy po jej ostatnich ruchach.

Damian Kaczmarczyk

Źródła:

https://eur-lex.europa.eu/legal-content/PL/TXT/?uri=LEGISSUM:accession_criteria_copenhague

https://www.europarl.europa.eu/factsheets/pl/sheet/167/rozszerzenie-unii-europejskiej

https://www.europarl.europa.eu/topics/pl/article/20180126STO94113/rozszerzenie-ue-jak-panstwa-przystepuja-do-ue

https://european-union.europa.eu/principles-countries-history/eu-enlargement_pl

https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2024-03-22/ue-rozpoczyna-rozmowy-akcesyjne-z-bosnia-i-hercegowina

https://www.europarl.europa.eu/news/pl/press-room/20231204IPR15637/badanie-pokazuje-ze-europejczycy-cenia-czlonkostwo-w-ue

https://www.bbc.com/news/uk-politics-eu-referendum-36606245

https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2022-06-24/poczatek-dlugiej-drogi-ukraina-i-moldawia-kandydatami-do-ue

1 komentarz do “Unia Europejska – co dalej z polityką rozszerzeń?

  1. […] obszarze naszych zainteresowań nie ma sensu szczególnie zagłębiać się w odległe wieki. Warto jedynie wspomnieć o tym, że […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

POPULARNE ARTYKUŁY