Zenek w Białymstoku. Jagiellonia z największym sukcesem w 104-letniej historii. Fala hejtu w sieci

Jagiellonia Białystok sięgnęła po pierwszy w swojej historii tytuł piłkarskiego Mistrza Polski. Dla klubu, założonego 104 lata temu to bez wątpienia największy sukces. W Białymstoku feta trwała długie godziny. Kibice świętowali zdobyty tytuł całą noc. Wcześniej, jeszcze przed meczem, na stadionie Jagiellonii wystąpił Zenek Martyniuk. Gwiazdor disco polo zagrał największe swoje przeboje. I to ten występ, wywołał w sieci ogromne poruszenie a na klub i kibiców Jagiellonii wylała się prawdziwa fala hejtu.

Zenek Martyniuk. Występ na meczu Jagielloni

Bo śpiewał Zenek

Kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego meczu Jagiellonii Białystok z Wartą Poznań, który – jak się później okazało – zdecydował o mistrzostwie Polski dla gospodarzy i spadku z ekstraklasy ekipy gości, na stadionie odbył się koncert disco polo. Śpiewała, niekwestionowana gwiazda tego nurtu, Zenek Martyniuk. Nie ma co ukrywać, na Podlasiu muzyka disco polo jest bardzo popularna. Chyba najpopularniejsza w Polsce. Cóż w tym dziwnego, że wielkiemu sportowemu świętu, jakiem bez wątpienia był sobotni mecz Jagiellonii towarzyszył koncert Martyniuka? Tym bardziej, że ten jest z Białegostoku i nigdy nie krył swojej sympatii wobec miejscowej drużyny.

Zenek zaśpiewał, Jagiellonia wygrała, kibice świętowali tytuł Mistrza Polski, tymczasem sieć zalała fala hejtu. Poszło właśnie o wspomniany koncert.

A to tylko jeden, z tego typu komentarzy, których było znacznie więcej! Nie dość, że wulgarny, to jeszcze głupi i prostacki. Kibicom z innych zakątków Polski nie podobał się, oględnie mówiąc, koncert gwiazdora disco polo. Byli wręcz zażenowani, że wystąpił Zenek. Bo to wstyd – rzekomo – dla całej Polski. Bo zaścianek, bo „z czym do gości”, a w końcu to Jagiellonia będzie reprezentowała Polskę w eliminacjach Ligii Mistrzów.

Co ciekawe najwięcej do powiedzenia mieli krytycy z Warszawy, Poznania, Szczecina czy z Gdańska. Ogólnie mówiąc – z dużych miast.

Czy chodzi tu o Zenka?

No właśnie, czy chodzi o Zenka? Szerzej, czy chodzi o disco polo? Chyba nie. Na pierwszy rzut oka widać, że górę biorą… kompleksy sportowe, frustracje i zazdrość, że to Jagiellonia a nie ktoś z tzw. „wielkich” zgarnął mistrzowski tytuł. Bo „wielcy” zawiedli…

Legia Warszawa, w której co roku upatrywany jest główny faworyt do tytułu zajęła „dopiero” trzecie miejsce, kwalifikując się ledwie do rozgrywek Ligi Konferencji. Lech Poznań, Pogoń Szczecin w ogóle w pucharach nie zagrają. Tak, jak ubiegłoroczny mistrz Polski, Raków Częstochowa. Każda z tych drużyn była budowana za miliony monet. I każda z nich zawiodła, przegrywając nie tylko z Jagiellonią ale i Śląskiem Wrocław. Srebrnym medalistą, w którym niektórzy, przed startem sezonu upatrywali jednego z głównych kandydatów do spadku z ekstraklasy. Zawiodła właścicieli, prezesów, a przede wszystkim kibiców, choć o tych jeszcze za chwilę. Zwracali na to, zresztą uwagę uczestnicy twitterowych dyskusji.

Legia jest przykładem klubu, który – inaczej niż np. Jagiellonia – budowany jest przez ludzi „podszytych wiatrem”. Trudno tu o jakąś stałość, konsekwencję w działaniu. O z góry założony plan, który miałby być realizowany nie rok, nie dwa ale pięć czy dziesięć. Co jakiś czas przy Łazienkowskiej zmieniana jest strategia budowania nie tylko drużyny (tu byłoby pół biedy) ale i całego klubu. Zwykle przy chwilowym załamaniu formy „jedynki”. Pracę traci ktoś ważny z pionu sportowego. Przychodzi kolejny, zapowiadając, że trzeba coś zmienić, ale teraz, to już na pewno się uda. Pracuje rok, półtora, czasem dwa. Zespół łapie chwilową zadyszkę (każdy taką łapię), ktoś traci pracę i…od nowa.

Żegna się, zazwyczaj za darmo piłkarzy, co nie pasują do koncepcji nowej ekipy zarządzającej. Miliony złotych wydawane na kolejne transfery. W tym wszystkim mało kto myśli, chociażby o wychowankach, których Legii nie brakuje. Oni są, czekają, przebierają nogami. Ci bardziej niecierpliwi, co czują, ze są w gazie i mogą grać na, naprawdę niezłym poziomie odchodzą gdzieś w Polskę. Przykład Szymona Włodarczyka, który via Górnik Zabrze wylądował w Austrii. Może wielkiej kariery tam nie robi, ale gra. Ze Sturmem Graz sięgnął ostatnio po mistrzostwo Austrii. W Legii nie doczekał się regularnych występów. Jagiellonia buduje drużynę spokojnie, z głową. Pewnie dlatego też, że nie ma takich pieniędzy, jak inni. Ale czasem oglądanie każdej złotówki wychodzi na dobre.

Kibice zachwyceni

Polityka Jagielloni przyniosła wreszcie upragniony efekt. Oni się po prostu bawią…

I trzeba przyznać, ze cieszyć się mają z czego. Jagiellonia, w tym sezonie zdobyła 63 punkty. To i dużo, i mało zarazem. Dużo, bo pozwoliło by walczyć mistrzostwo. Mało, patrząc na historyczne wyniki innych drużyn, które wcześniej sięgały po tytuł. Ale Jagiellonia była w tym wszystkim prawdziwa. Konsekwentnie szła po swoje. Tak, jak i jej kibice, którzy tłumnie gościli na stadionie „Dumy Podlasia” wierząc, że ich drużynie uda się wreszcie osiągnąć to, co niemożliwe. Udało się. Wbrew hejtowi, szyderze i drwinom. Udało się, bo w sporcie nie ma, po prostu rzeczy niemożliwych! A Zenek? Fajnie, że wystąpił. Fajnie, że tylko podkręcił kibicowską radość. Bo w Białymstoku, czy ktoś tego chce czy nie, są i Jagiellonia i… Zenek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

POPULARNE ARTYKUŁY